Zastanawiam się czy przywiązanie jest potrzebne do tego, żeby żyć.
Nie przywiązuję się i może nie jestem-ale bywam szczęśliwa.
Może właśnie dzięki temu bywam?
Gdybym się przywiązywała żyłabym w permanentnej depresji. Przy moim trybie życia i czasach, w których żyjemy ciągle kogoś bym traciła. Ciągle za kimś bym tęskniła i czuła czyjąś nieobecność obok mnie.
Taki mam mechanizm obronny wypracowany latami niekoniecznie przyjemnych doświadczeń. Z jednej strony to jest smutne, a z drugiej, czy można patrzeć na to w ten sposób, skoro jest mi z tym dobrze i nikogo innego tym nie krzywdzę? Może to nie jest smutne. Może to po prostu mądre i racjonalne.
I może dziś po prostu konieczne.
To zalezy do czego/kogo sie przywiazuje ale mysle ze czasem jest potrzebne a czasem nie, w zaleznosci od sytuacji :)
OdpowiedzUsuń