Działo się bardzo dużo.
Wszystkiego nie dam rady Wam opowiedzieć.
Szczerze mówiąc to siedzę teraz i się głowię od czego wogóle zacząć.
Może od tego, dlaczego zniknęłam.
Poprzedni adres był łatwy do namierzenia. Pojawiły się mocno uzasadnione obawy, że ktoś z moich nowych znajomych po prostu go znajdzie, nie mogłabym swobodnie pisać o tym co się u mnie dzieje, z resztą jakoś się zraziłam i teraz też nie czuję się pewnie, mimo, że tym razem szanse na wyśledzenie są raczej małe. Chociaż kto wie - słabo się na tym znam.
Czerwiec - jak wiecie z moich ostatnich w miarę jasnych postów zaczęłam staż. Staż, który na dniach dobiega końca, ale o tym później.
Mój tryb życia zrobił szalonego fikołka i wylądował na plecach. Plackiem.
Czasem byłam o to pytana więc i Wam odpowiem, mimo, że jeszcze nie zapytaliście, ale to dość istotne dla tej historii ;)
Otóż na pytanie co mnie zaskoczyło w pracy odpowiadam; nie zaskoczyli mnie pacjenci, chyba, że większą otwartością niż się spodziewałam. Zaskoczyli za to terapeuci. Niedojrzałością, rozchwianiem emocjonalnym, knuciem, obgadywaniem. Mówi się u nas, że jest jak w rodzinie (w żadnej nie jest przecież idealnie). Może i tak, bo gdy trzeba stajemy za sobą (przynajmniej w większości przypadków) i na swój sposób, tak indywidualnie lubię każdego. Ale jako grupa - zespół bardzo trudno było mi przywyknąć. Jesteśmy więc jedną, wielką, patologiczną do granic możliwości rodziną :P
Moje rozczarowanie wynika z błędnego przekonania, które uparcie pielęgnowałam. Myślałam zawsze, że terapeuci to tacy poukładani ludzie :)
Jak zdążyłam napisać Wam w czerwcu i lipcu pracowałam baardzo dużo. Zwłaszcza pierwsze tygodnie były mega intensywne.
Jutro muszę wcześnie wstać, więc się żegnam, macham łapką i pędzę na stary adres zostawić Wam jakiś drogowskaz :)
Aaaa no i poprzednie posty też polecam przeczytać. A resztę opowiem później.
Oki, jestem i bede czytac ;-) Zapisuje Cię pod tym nickiem pod jakim tutaj piszesz :)
OdpowiedzUsuńa więc ide nadrobic dzięki za zaproszenie:*
OdpowiedzUsuńA ja poproszę o zaproszenie do Ciebie na nowy mail -przypisany do tego bloga - kostelacje@gmail.com - specjalnie bez N ;)
UsuńCzekam zatem na cd. posta zabiegana kobietko:)
OdpowiedzUsuń