26 listopada 2014

część 5

Mam tak koszmarne dni w pracy, jak nigdy. Czasem mam tak dość tej kadry, że chce mi się rzygać kiedy rano wstaje do pracy. Zależy z kim mam akurat dyżur, ale jestem teraz na takim etapie, że nawet jeśli dyżur jest z kimś neutralnym to i tak jestem już zestresowana, że za dzień/dwa/trzy/tydzień, znowu będę go mieć z kimś "trudnym". Dziś spałam w miarę spokojnie, ale poprzedniej nocy leżałam jak na szpilkach.

Nie sądziłam nigdy,że będę miała tak walczyć z nimi o pozycję. Znieść tyle plotek i upokorzeń.

Ale wróćmy do rzeczy - chciałabym już skończyć opowiadać o zaległych sprawach, żeby móc na spokojnie opowiadać o tym co dzieje się teraz, ale chyba jeszcze dziś się to nie uda.

Jak się domyślacie czekało nas z Kowalskim wiele poważnych rozmów. Dla mnie sytuacja była bardzo trudna. I naprawdę nie wiedziałam co robić. Czułam się jakbym utknęła w punkcie bez wyjścia. Nie - inaczej - wyjście było, nawet kilka, ale każde było z mojej perspektywy złe. Każde kogoś by zraniło. Gdzieś podświadomie liczyłam na to, że to on jakoś mnie z tego wyciągnie. Że będzie takim facetem, który wszystko ogarnie. A tymczasem na większość moich pytań on odpowiadał "nie wiem". Pytałam co z żoną. Nie wiem. Co z pracą. Nie wiem. Wiedziałam wtedy o nim więcej niż sądził, że wiem - w tej pracy obgadywanie to zasada nr 1. Nie powinien się dziwić, a jednak się dziwił. Czasem czekałam, aż sam mi coś powie, że ma jakieś powody, skoro tego jeszcze nie robił. Np. to, że sam przed laty był pacjentem powiedział mi dość późno. A ja wiedziałam od początku. Jego żona nie jest żoną. Nie jest narzeczoną. Jest nie wiem kim, dziewczyną? Ale mówiłam żona, a on nie zaprzeczał i nie zaprzeczył do dziś. Mimo,że o tym też wiedziałam od dawna. Ale w sumie, to jakie to ma znaczenie kim dla siebie są.

Sytuacja była trudna, ale z uporem maniaka tłumaczył mi, że albo będę w życiu spełniała oczekiwania innych, albo będę żyć tak jak chce i będę szczęśliwa. I było w tym trochę racji, chociaż bardzo uwierało mnie takie podejście, trochę jak "po trupach do celu". Kilka razy chciałam się wycofać na poważnie. Czułam, że mnie to przytłacza tak, że nie będę w stanie tej sytuacji rozwiązać w żadną stronę, więc wolałam uciec. Ale mi nie pozwalał. Panikował, prosił, tłumaczył, że potrzebujemy tylko więcej czasu. Ale wtedy to on był całą moją silą. Naprawdę czułam się mocna mając go za plecami. Czułam się mądra kiedy z nim rozmawiałam. Czułam się wyjątkowa. Bardzo mnie wspierał, we wszystkim.

Tego dnia przyjechałam do pracy, nie było go. Byłam zdziwiona, że się spóźnia. Później przyszedł sms, że go nie będzie, bo miał wypadek. Nie był bardzo poważny, ale wtedy tego nie wiedziałam.Czułam się fatalnie siedząc w pracy, bez żadnych informacji, kiedy on był w szpitalu z żoną... Jak wspomniałam nie było bardzo poważnie,ale było długie zwolnienie lekarskie.

Trudno mi sobie przypomnieć dokładną chronologię.
Później było tak, że przez chwilę był taki jak wcześniej, a nagle, zaczął znikać.
Na moje pytania po prostu odbijał piłeczkę. Mówiłam, że się zmienia, zaprzeczał jak dziecko. Ale bez specjalnego zapału. Raczej od niechcenia. Raczej "na odwal się".
Długi czas żyłam w jakimś zawieszeniu i nie wiedziałam co się dzieje. Musiałam go zmusić by postawił sprawę jasno, bo sam nie potrafił tego zrobić. Mówił coś, że ma ważne sprawy finansowe, że ma problemy. Nie umiał mnie zostawić wprost. Musiałam się domyślać, pytać, wyciągać po kawałku, po jednym słowie. I jeszcze na koniec, podsumowanie "jestem teraz gdzie indziej, wiem,że to głupio brzmi, ale trudno". Trudno. Dla niego zawsze wszystko było "trudno". Jak coś nie szło - trudno. Tylko nie sądziłam, że kiedyś i mnie to będzie dotyczyć.

A mi trudno było w to uwierzyć.
Przez kilka tygodni, każdego dnia myślałam, że za chwilę oszaleję.

2 komentarze:

  1. Z tego co piszesz wnioskuję ze sama pogubiona trochę się ''bujnęłaś'' w nim jemu to pasowało, może podłechtało troszeczkę, może on też coś poczuł? i co teraz?? jak teraz wygląda relacja? a mąż Twój co on na to wszystko wyczuł w Tobie jakąś zmianę?w Twoim zachowaniu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zależało Ci na nim zbyt wiele dlatego tak emocjonalnie podeszłaś do tej sprawy. Miło być adorowanym i podziwianym.

    OdpowiedzUsuń