Pokazywali ostatnio w telewizji wykres, jak na przestrzeni roku zmienia się nam nastrój. W okolicy świąt drastycznie spada, by wznieś się z powrotem gdzieś w okolicy marca.
Wszystko się zgadza. Ale nie powinnam się martwić, może za dwa/trzy miesiące znowu zechce mi się funkcjonować - hurrra....
Ostatnio jestem na etapie zwalczania ochoty i potrzeby leżenia cały dzień z głową schowana pod kołdrę. To trudna heroiczna walka.
I niby nic złego się nie dzieje, niby wszystko jest w miarę w porządku, to skąd do cholery bierze się u mnie taki dół?! Sama siebie nie poznaję. To pewnie ta zima. Ten wiatr. To skrobanie samochodowych szyb od rana. Potrzepuję słońca, plaży i drinka z palemką. Niech mnie ktoś zabierze na egzotyczne wakacje - proszę...
Święta minęły - całe szczęście, bo nie lubię.
Sylwester miną - też całe szczęście, bo też nie lubię.
Z resztą co ja gadam - ostatnio to ja niczego nie lubię!
Ale wczoraj mąż mój 30 lat skończył, z turbo prędkością zrobiłam tonę jedzenia, przyszli goście, było miło. To lubię.
U mnie święta nigdy nie powodują spadku formy ponieważ nie są dla mnie czymś wyjątkowym.A słońca nie lubię:) Obyś szybko wrócila do formy:)
OdpowiedzUsuńWażne, że chociaż jedna rzecz była, ktorą lubisz ;-) JA też świąt nie lubię ,sylwestra tym bardziej, także wcale się nie dziwię :)
OdpowiedzUsuńU mnie w święta zawsze nastrój rośnie wysoko do góry co spowodowane jest wieloma czynnikami- urodziny, wolne i same święta to pozytywne aspekty. Za to początek roku jest dla mnie dziwny- jakby wszystko trzeba było zaczynać od początku i to mnie dołuje. A dziwne bo powinno cieszyć- nowy początek, nowe szanse, nowe otwarcie.
OdpowiedzUsuńspinamy pośladki i wracamy do formy:)
OdpowiedzUsuńa mężuś już w szczycie wieku 30 ho ho:D
Skoro udalo Ci sie jedzenie dla fosci zrobic to znaczy ze nie ejst z Toba bardzo źle, po prostu masz zimową chandrę ale to minie...
OdpowiedzUsuń:*